Przejdź do głównej zawartości

Słaba płeć...

Minął dość długi czas od kiedy ostatni raz książka wywarła na mnie tak wielkie wrażenie jak powieść Joanny Marat. Po "Jedenaście tysięcy dziewic" sięgnęłam spragniona czegoś nowego, nowego stylu, jakości, wrażliwości. I nie zawiodłam się, Pomimo iż jest to dopiero trzecia książka autorki to z pewnością będę pilnie śledziła jej dalszą karierę. Powieść poleciła mi znajoma, która czytała kryminał tej samej autorki pt. "Monogram". Kupiłam, przeczytałam i...zdębiałam. Co to jest?! Saga, obyczaj, dramat, romans? Nie wiem! Jedno jest pewne - czegoś takiego jeszcze nie było. Joanna Marat stworzyła coś absolutnie unikatowego i wyjątkowego. Nie lada sztuka na przesyconym rynku wydawniczym.

Na początku poznajemy kilka kobiet połączonych ze sobą więzami, których są bardziej lub mniej (albo i wcale) świadome. Początki tej opowieści sięgają jeszcze II wojny światowej i roku 1945, kiedy do Gdańska wtargnęli radzieccy żołnierze i odebrali swe zdobycze wojenne. Rocznik 1946 okazał się nadzwyczaj liczny. Anka jest wnuczką jednej z tamtych kobiet. Tak jak Gosia, Monika, Honorata i wiele innych, których nie znamy z imienia. Widzimy też obecne życie kobiet, które przeżyły przemarsz wojska radzieckiego.To na przykład Roma - matka męża Gosi, która nie może zaakceptować swojej starzejącej się i pomarszczonej twarzy. Wciąż myślami powraca na Długą, gdzie w jednej z kamienic spotykała się ze swoim kochankiem, a potem gorliwie modliła się w kaplicy Jedenastu Tysięcy Dziewic w gdańskim Kościele Mariackim. W tym całym babińcu mamy też mężczyzn, ale słabych i często godnych pożałowania. Kuba - alkoholik i niespełniony pisarz. Wiesiek porzucił Ankę dla innej. Dla Gosi. A Gosia, aby zatrzymać przy sobie Wieśka postanawia powiększyć sobie biust. Anka niedługo może stracić coś więcej niż dom i męża. Zdrowie już straciła. Honorata za namową Moniki postanawia zmienić swoje życie i odcina się od falowca na Przymorzu i matki, z którą tam dotychczas mieszkała. A wszystko to w mieście, które po 1945 roku musiało stać się polskie. Na gwałt, na siłę. Już. Teraz. I ta prędkość zmian doprowadziła do niejednej tragedii, o której Czytelnik dowie się śledząc sekretne myśli bohaterów.

Ile kobiet w tej książce, tyle wątków. A każdy z nich intrygujący, magnetyczny, wciągający. Każda z tych historii łączy się ze sobą w tylko sobie znany sposób przedstawiając losy bohaterek, których życie zostało naznaczone przez przeszłość oraz własne, często niezwykle trudne decyzje. Autorka osiągnęła mistrzostwo w kreacji postaci - powołując do życia całą masę bohaterów, do każdego z nich podeszła w sposób indywidualny i nadała swoim bohaterom odrębne cechy. Dzięki temu nie miałam najmniejszego problemu z wczuciem się w ich sytuacje, zagłębieniem w historii czy utożsamieniem z tymi kobietami. Tutaj bohaterowie żyją, naprawdę żyją - są tacy, a nie inni, popełniają błędy i chociaż starają się na nich uczyć, ciągle nie wszystko układa się po ich myśli. Kiedy czytałam "Jedenaście tysięcy dziewic", czułam się jakbym podglądała cudze życie. Opisy miejsc, emocji bohaterów, refleksje nad życiem i znaczeniem codziennych przedmiotów i czynności wprowadzają w stan wręcz magiczny.

Książka nie ma wyraźnego zakończenia, niektóre wątki kończą się, inne pozostawiają Czytelnika z domysłami. Ale, o dziwo, wcale nie jest to drażniące. Chciałoby się powiedzieć - życie. Przecież końcem jest tylko śmierć. Dla mnie lektura tej książki była wielką przyjemnością, bo Joanna Marat mistrzowsko i z lekkością posługuje się słowem. Ma niezwykła wrażliwość na drugiego człowieka i jego emocje. Ponadto książka skłoniła mnie do refleksji na temat kobiecości. Jak ciężki potrafi być los dla kobiety, jak przez długie lata nasze przodkinie musiały znosić tak wiele prób i ograniczeń związanych z wszechobecnym patriarchatem. A pomimo to, jak potrafimy być silne: znieść wojnę, poród, chorobę. Z drugiej strony aż przeraża dwulicowość i złośliwość do jakiej kobiety są zdolne. To wszystko jest w tej książce, przedstawione prosto, rozdział po rozdziale.

Książka smutno-gorzka, nie ma w niej pozytywnych bohaterów, wszyscy mają coś na sumieniu, czasem rozumieją popełniane błędy i próbują je naprawić, czasem wikłają się jeszcze bardziej, a czasem zostali pokrzywdzeni przez los, co wpłynęło na ich dalsze życie. Ale przeczytać jak najbardziej warto bo Joanna Marat stworzyła nową jakość powieści. Tu nie brakuje akcji, a jednocześnie często trzeba się zatrzymać i zastanowić z bohaterami nad wyborami i przeszłością. Kwintesencja życia.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Konkurs część pierwsza

Z okazji tego, że na FB mój fanpage obserwuje już 80 osób dziś ogłaszam konkurs. Do wygrania książka Ewy Stachniak "Katarzyna Wielka". Jedyne co musisz zrobić to udostępnić dla znajomych ten post, polubić post na FB i w komentarzu napisać komu pożyczylibyście tę książkę. Zwycięzca będzie ogłoszony we wtorek 5 września rano na FB. Powodzenia!

Superfood już nie takie super?

W ostatnim czasie jedną z najgłośniejszych dyskusji w większości krajów Unii Europejskiej, czyli także w Polsce i Wielkiej Brytanii, prowadzi się na temat dopuszczalnej ilości nasion chia w produktach spożywczych, zwłaszcza w jogurtach i deserach. Od 2009 roku systematycznie zwiększa się zarówno udział procentowy nasion w produktach jak i różnorodność wyrobów zawierających nasiona szałwii hiszpańskiej. Wiele serwisów gospodarczych jak i tych traktujących o zdrowiu i stylu życia poruszyło ten temat. I choć producenci i biznesmeni prowadzą zdrową dyskusję, to już wszelkie inne portale bombardują użytkowników naciągniętymi tytułami mówiącymi o zakazie spożywania nasion chia lub całkowitym ich wycofaniu z rynku. Czy to niedoinformowanie czy raczej bulwersująca reklama, aby zainteresować ludzi bardzo przecież zdrowym i smacznym produktem? August III Sas i Wilk z Wall Street Co mają ze sobą wspólnego król Polski, bogacz z Nowego Jorku i portale ukazujące przekreślone nasiona chia? O