Przejdź do głównej zawartości

Kołysanka, po której ciężko zasnąć

                Lubię polską prozę. Pomimo kilku rozczarować w postaci np. książek Katarzyny Michalak, nadal z upodobaniem wyszukuję nie tylko nowości w księgarniach i antykwariatach. Ostatnio, przy okazji zakupu kompletu pewnej fantastycznej sagi, przyniosłam do domu książkę Dagmary Domińczyk „Kołysanka polskich dziewcząt”. Słyszałam o niej już jakiś rok temu i nawet zapisałam tytuł i nazwisko, żeby kiedyś przeczytać. Bardziej niż opis samej powieści zaciekawiła mnie postać autorki. Dagmara Domińczyk wyemigrowała z rodzicami do USA w 1983 roku. Zamieszkała w Nowym Jorku. Uczyła się w Fiorello H. La Guardia High School of Music&Art and Performing Arts. Po otrzymaniu stypendium La Guardii dla najlepszego absolwenta, wstąpiła na Carnegie Mellon University w Pensylwanii, gdzie kontynuowała studia aktorskie. W 1998 roku, kilka miesięcy po zakończeniu studiów, zadebiutowała na Broadwayu w sztuce „Closer”, natomiast w 1999 roku rozpoczęła karierę filmową w Hollywood.

„Kołysanka polskich dziewcząt” to debiut literacki aktorki. Opowiada o trzech kobietach z trzech różnych światów, które w dzieciństwie mocno się zaprzyjaźniły. Z biegiem lat i pod wpływem różnych wypadków ich więź słabnie. Każda ma swoje, jakże inne od koleżanek, życie. Anka Baran to idealistka, która w młodym wieku wyprowadziła się z Kielc do Stanów Zjednoczonych. Choć początki były trudne, dziewczynie udało się zaistnieć w aktorskim przemyśle. Dobra passa nie trwała jednak długo i wraz z coraz mniejszą ilością zleceń, Ance przybywało kilogramów, co czyniło ją transparentną dla wielkich wytwórni reklamowych. Kamili Marchewskiej-Ludek wcale nie powodziło się lepiej. Ta nieśmiała i zakompleksiona pani domu, właśnie stanęła twarzą w twarz z niezaprzeczalnym faktem, że jej mąż jest gejem. Ostatnim ogniwem w tym nieszczęsnym trio jest Justyna Strawicz. Pyskata, wygadana i lubiąca dobrą zabawę. Pech chciał, że pewnej nocy, chłopak jej siostry zamordował jej męża - Pawła. To tragiczne i niosące się echem po wszystkich blokowiskach wydarzenie, sprawiło, że przyjaciółki postanowiły spotkać się po latach rozłąki i na powrót odnaleźć w sobie te małe dziewczynki, których dziecięce umysły niemalże pękały w szwach od nadmiaru marzeń. Żeby Czytelnik mógł lepiej zrozumieć sytuację dziewczyn, akcja toczy się dwutorowo: współcześnie oraz na przełomie lat 80. i 90. To zabieg, który osobiście sobie cenię w książkach. Tą możliwość wejścia w myśli każdego z bohaterów.


            Od razu uprzedzę – jeżeli spodziewacie się lekkiej książeczki, z wyidealizowanymi bohaterami, którą można poczytać przed snem a po zakończeniu po prostu odłożyć na półkę, to nawet nie dotykajcie okładki. To literatura mocna, do bólu prawdziwa, wręcz turpistyczna. Bohaterki mają problemy, które je przerastają. Radzą sobie z nimi na różne sposoby – zazwyczaj tak jak to wyniosły z domów rodzinnych: płaczem, krzykiem, przekleństwami…Dagmara Domińczyk zdecydowanie posiada lekkie pióro, z niezwykłą gracją opisuje stany emocjonalne bohaterów. Wkłada w ich usta przekleństwa, ale nie są to wulgaryzmy dla samych wulgaryzmów. To prawda o naszych czasach. Choć nie zawsze słodka, to znajoma. To nie jest telenowela, gdzie bohaterowie jedzą na śniadanie idealną owsiankę lub chrupiące bułeczki. Tu króluje odgrzewana kolacja i nierzadko smagnięcie skórzanym pasem po tyłku zamiast spokojnej pogadanki o popełnionych błędach. Kiedy czytałam tę powieść pomyślałam, że lepszego debiutu chyba nie można sobie wymarzyć. Oczywiście podniosły się głosy, że za dużo przekleństw, że bohaterki denerwujące…A ja się cieszę, że na taką literaturę się Polacy decydują. Na taką, po której nie można spokojnie wstać i już. Ta książka zmusi Was do myślenia, być może do wspominania. Bo choć życie bohaterek nie jest usłane różami, a rzeczywistość nie dostosowuje się do ich marzeń, to one walczą. Płacząc, klnąc, idąc po wiatr – walczą. „Kołysanka” nie ma jednoznacznego zakończenia, pozostaje wiele domysłów. Ale mnie to nie zraziło. Bo tak jak w filmach Wojtka Smarzowskiego – najważniejsze zostało pokazane, znamy bohaterów i sami z powodzeniem możemy dosnuć resztę opowieści.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Konkurs część pierwsza

Z okazji tego, że na FB mój fanpage obserwuje już 80 osób dziś ogłaszam konkurs. Do wygrania książka Ewy Stachniak "Katarzyna Wielka". Jedyne co musisz zrobić to udostępnić dla znajomych ten post, polubić post na FB i w komentarzu napisać komu pożyczylibyście tę książkę. Zwycięzca będzie ogłoszony we wtorek 5 września rano na FB. Powodzenia!

Superfood już nie takie super?

W ostatnim czasie jedną z najgłośniejszych dyskusji w większości krajów Unii Europejskiej, czyli także w Polsce i Wielkiej Brytanii, prowadzi się na temat dopuszczalnej ilości nasion chia w produktach spożywczych, zwłaszcza w jogurtach i deserach. Od 2009 roku systematycznie zwiększa się zarówno udział procentowy nasion w produktach jak i różnorodność wyrobów zawierających nasiona szałwii hiszpańskiej. Wiele serwisów gospodarczych jak i tych traktujących o zdrowiu i stylu życia poruszyło ten temat. I choć producenci i biznesmeni prowadzą zdrową dyskusję, to już wszelkie inne portale bombardują użytkowników naciągniętymi tytułami mówiącymi o zakazie spożywania nasion chia lub całkowitym ich wycofaniu z rynku. Czy to niedoinformowanie czy raczej bulwersująca reklama, aby zainteresować ludzi bardzo przecież zdrowym i smacznym produktem? August III Sas i Wilk z Wall Street Co mają ze sobą wspólnego król Polski, bogacz z Nowego Jorku i portale ukazujące przekreślone nasiona chia? O