Przejdź do głównej zawartości

Superfood już nie takie super?

W ostatnim czasie jedną z najgłośniejszych dyskusji w większości krajów Unii Europejskiej, czyli także w Polsce i Wielkiej Brytanii, prowadzi się na temat dopuszczalnej ilości nasion chia w produktach spożywczych, zwłaszcza w jogurtach i deserach. Od 2009 roku systematycznie zwiększa się zarówno udział procentowy nasion w produktach jak i różnorodność wyrobów zawierających nasiona szałwii hiszpańskiej. Wiele serwisów gospodarczych jak i tych traktujących o zdrowiu i stylu życia poruszyło ten temat. I choć producenci i biznesmeni prowadzą zdrową dyskusję, to już wszelkie inne portale bombardują użytkowników naciągniętymi tytułami mówiącymi o zakazie spożywania nasion chia lub całkowitym ich wycofaniu z rynku. Czy to niedoinformowanie czy raczej bulwersująca reklama, aby zainteresować ludzi bardzo przecież zdrowym i smacznym produktem?

August III Sas i Wilk z Wall Street
Co mają ze sobą wspólnego król Polski, bogacz z Nowego Jorku i portale ukazujące przekreślone nasiona chia? Otóż wszyscy troje zastosowali w pewnym momencie zjawisko psychologii odwrotnej. Innymi słowy, Ci ludzie wiedzą jak manipulować ludźmi, aby robili to, czego się od nich oczekuje i byli przekonani, że te czynności są dla nich najlepszymi z możliwych. Dzięki tej technice w każdym sklepie w Polsce – mniejszym czy większym – możemy kupić ziemniaki. Jak do tego doszło? Ziemniak przywędrował do Polski już za czasów Jana III Sobieskiego, który to przywiózł go w prezencie swej ukochanej Marysieńce. Nie zdobył jednak popularności. Polacy bali się nowej rośliny, nie bardzo chcieli ją uprawiać. August III Sas widział jednak potencjał w ziemniaku – mógł on się stać remedium na głód panujący na polskich wsiach w czasie przednówku. Zastosował właśnie psychologię odwrotną, o której głośno zaczął mówić dopiero Jordan Belfort czyli prawdziwy Wilk z Wall Street. Król Polski rozkazał obsadzić sadzonkami ziemniaka ogromne pole i pilnować go uzbrojonym strażnikom dzień i noc. Po tygodniu odwołał straże na noc. Co zastał następnego ranka? Puste pole. Wszystkie sadzonki zniknęły, co do jednej. Chłopi uznali, że coś tak pilnie strzeżonego musi być cenne i niezwykle smaczne. August osiągnął to co zamierzał, a chłopi uważali, że podjęli najlepsze kroki. Taka nasza polska przewrotność.

Ostrzeżenie i reklama
Za przykładem Augusta III i Jordana Belforta poszły również serwisy internetowe. Na pierwszą wzmiankę o kontrowersjach wokół nasion chia natrafiłam na Facebook’u, na profilu mojej znajomej. Z ciekawości kliknęłam w link i zaczęłam czytać. Portal grzmiał, jaka to niesprawiedliwość i głupota urzędników, że tak smaczny i zdrowy produkt jest poddany normom i badaniom. Pojawiła się nawet sugestia, że może być on wkrótce zabroniony w całej Europie. A co na bocznym pasku i pod artykułem? Reklama – myśl o swoim zdrowiu, kup kilogram nasion chia w promocyjnej cenie! Myślałam, że to może zbieg okoliczności, ale po sprawdzeniu kilku stron a także aukcji internetowych, przekonałam się, że wszędzie jesteśmy bombardowani (dyskretnie, ale jednak) najpierw niepokojem o to, że wkrótce dostęp do szałwii hiszpańskiej będzie ograniczony, a potem możliwością zrobienia zapasów „póki czas”.

Etyka a zdrowie
Czy jest to zachowanie etyczne? Można na ten temat rozwinąć nie jedną dyskusję. Z pewnością jest różnica między ukrywaniem całości informacji aby sprzedać produkt, a motywowaniem ludzi aby zrobili coś dla swojego zdrowia. Czy Europejski Urząd do spraw Bezpieczeństwa Żywności (EFSA) ma prawo wypowiadać się na temat procentowej zawartości nasion chia w produktach? Oczywiście, że tak. Jak pokazuje przykład młodego Amerykanina, który spożył tyle nasion, że jego światło jelita zostało całkowicie zatkane, co doprowadziło do jego śmierci, nawet superfood można przedawkować. Choć nasiona chia (porcja 15g) zawierają 8 razy więcej kwasów Omega-3 niż dziki łosoś, 15 razy więcej magnezu niż brokuły i 3 razy więcej żelaza niż szpinak to trzeba zachować umiar. Nie należy jednak popadać w paranoję, a raczej pamiętać o mądrym powiedzeniu, że co za dużo, to nie zdrowo.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Pigułki (nie)szczęścia

Pomysł podróży w czasie nie jest nikomu z nas obcy, a twórcy wykorzystują go coraz częściej. Bo kto nie chciałby zmienić czegoś w swoim życiu? Pójść inną drogą, wybrać inne studia, zapobiec wypadkowi, oszczędzić sobie cierpień, zobaczyć kogoś jeszcze raz? Każdy z nas miewa takie myśli. I choć wiemy, że to nie możliwe to marzymy dalej i zastanawiamy się czy bylibyśmy w stanie ponieść konsekwencje innych decyzji. Bo zmieniając nawet najdrobniejszą rzecz w przeszłości, musimy liczyć się ze zmianą w teraźniejszości. I to jest dopiero przerażające. Jeżeli oglądaliście "Efekt Motyla", to wiecie o czym mówię. Całkiem niedawno trafiłam na książkę młodego francuskiego pisarza Guillaume Musso pt."Będziesz tam?", w której główny bohater dostaje tę samą szansę od losu. Bohaterem powieści jest Elliott Cooper - sześćdziesięcioletni chirurg-pediatra cierpiący na raka płuc. Nie zostało mu już wiele czasu...Największą radością jego życia jest dorosła już córka Angie, największym p...