Minął dość długi czas od kiedy ostatni raz książka wywarła na mnie tak wielkie wrażenie jak powieść Joanny Marat. Po "Jedenaście tysięcy dziewic" sięgnęłam spragniona czegoś nowego, nowego stylu, jakości, wrażliwości. I nie zawiodłam się, Pomimo iż jest to dopiero trzecia książka autorki to z pewnością będę pilnie śledziła jej dalszą karierę. Powieść poleciła mi znajoma, która czytała kryminał tej samej autorki pt. "Monogram". Kupiłam, przeczytałam i...zdębiałam. Co to jest?! Saga, obyczaj, dramat, romans? Nie wiem! Jedno jest pewne - czegoś takiego jeszcze nie było. Joanna Marat stworzyła coś absolutnie unikatowego i wyjątkowego. Nie lada sztuka na przesyconym rynku wydawniczym. Na początku poznajemy kilka kobiet połączonych ze sobą więzami, których są bardziej lub mniej (albo i wcale) świadome. Początki tej opowieści sięgają jeszcze II wojny światowej i roku 1945, kiedy do Gdańska wtargnęli radzieccy żołnierze i odebrali swe zdobycze wojenne. Rocznik 1946 okazał