Przejdź do głównej zawartości

50 prawd o których zapominamy

Jest ciężko, każdego dnia coraz ciężej. Całe Twoje życie zaczyna Cie przerastać a gdzieś w głębi, nawet nie serca, ale gdzieś tam daleko z tyłu głowy zaczynają się pojawiać myśli: "Nie dam rady", "Nie mam już sił", "To wszystko mnie przerasta", "Nie wiem co dalej", "Wszystko co robię jest bez sensu". Coś nas spycha w dół. Zagonieni w codzienności praca-dom-sen nie mamy czasu nawet dobrze pomyśleć co można by zrobić żebyśmy poczuli się lepiej. A przecież warto! Bo każdy z nas jest cudem. Bo życie jest dobre. Pomyślisz drogi Czytelniku, że to bzdura? Że to slogan z taniej książki dla nie wierzących w siebie? Nie, to prawda, o której każdy z nas czasami zapomina.

Mi o kilku prostych, zdawałoby się oczywistych, prawdach przypomniała Regina Brett. Niecały rok temu trafiłam na jej książkę "Bóg nigdy nie mruga - 50 lekcji na trudniejsze chwile w życiu". Czy to książka dla osób religijnych? Nie tylko. To zbiór 50 felietonów napisanych na przestrzeni lat, które pisarka publikowała w "Beacon Journal",  a niektóre napisała specjalnie na potrzeby wydania książki. O co chodzi z tym Bożym mruganiem? Mniej więcej o to, że Regina Brett bardzo długo uważała, że podczas jej narodzin Bóg mrugnął i nie zauważył, że przyszła na świat, nie dał jej swojego błogosławieństwa. Krótko mówiąc, życie jej nie oszczędzało. Trudne, skromne dzieciństwo w wielodzietnej rodzinie, potem nieplanowana ciąża i w konsekwencji porzucenie studiów oraz samotne macierzyństwo, mnóstwo nieudanych związków, kiepsko płatne prace i równie kiepski standard życia.Potem następny cios - rak piersi, podwójna mastektomia, chemia, naświetlanie...a przy tym odejście partnera, który miał być już tym jedynym, do ukrywanej kochanki. Sami przyznacie, dużo tego jak na jedną osobę. A jednak, w pewnym momencie pani Brett doszła do wniosku, że może "życie jest niesprawiedliwe, ale i tak jest dobre" - i jest to tytuł pierwszego rozdziału jej książki. Rozdziałów jest pięćdziesiąt, w każdym z nich Regina Brett przekonuje nas, że tak właśnie jest - życie jest piękne i jest wartością samą w sobie. Na dowód w niemal każdym rozdziale przytacza historie, swoje lub swoich bliskich, świadczące o tym, że smutki i trudne doświadczenia można po pierwsze przeżyć, a po drugie wiele na nich skorzystać. Często też odwołuje się do Boga i wiary, co niektórych może trochę razić, jednak nie są to nachalne i kategoryczne pouczenia, częściej jest to bunt wobec Boga, istoty, która czasem zdaje się nami bawić. Poza tym udziela mnóstwo "świeckich rad", z których skorzystać może absolutnie każdy. Autorka posługuje się prostym językiem przez co dokładnie rozumiemy co ma na myśli. Felieton jest krótką formą wypowiedzi,  a musi zarzec przecież tyle ważnych informacji. Regina Brett doskonale to rozumie - została nawet doceniona i za swoje mini-dzieła dwukrotnie była nominowana do nagrody Pulitzera.

"Bóg nigdy nie mruga" to coś dla każdego. Ja po zakupieniu książki zaczęłam czytać po jednym rozdziale wieczorem, przed snem. Uspokajało mnie to i oddalało zmartwienia oraz problemiki abym mogła jak najlepiej wykorzystać sen. Często też okazywało się, że te ogromne problemy da się szybko rozwiązać również przez wprowadzenie rad pani Brett w życie. Dla mnie najważniejsze trzy rozdziały to: "Nie porównuj swojego życia z życiem innych. Nie masz pojęcia co przyniósł im los.", "Pisarzem jest ten, kto pisze. Jeśli chcesz być pisarzem, pisz" i "Jesteś managerem własnej radości". Dały mi dużo siły i popchnęły do przodu. Nie mogę powiedzieć, że zgadzam się z każdą radą Reginy Brett, ale część z nich każdy przyjmie dla siebie i każdy znajdzie w nich pocieszenie na trudne chwile. Polecam - nie tylko na jesienne smutki.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Konkurs część pierwsza

Z okazji tego, że na FB mój fanpage obserwuje już 80 osób dziś ogłaszam konkurs. Do wygrania książka Ewy Stachniak "Katarzyna Wielka". Jedyne co musisz zrobić to udostępnić dla znajomych ten post, polubić post na FB i w komentarzu napisać komu pożyczylibyście tę książkę. Zwycięzca będzie ogłoszony we wtorek 5 września rano na FB. Powodzenia!

Superfood już nie takie super?

W ostatnim czasie jedną z najgłośniejszych dyskusji w większości krajów Unii Europejskiej, czyli także w Polsce i Wielkiej Brytanii, prowadzi się na temat dopuszczalnej ilości nasion chia w produktach spożywczych, zwłaszcza w jogurtach i deserach. Od 2009 roku systematycznie zwiększa się zarówno udział procentowy nasion w produktach jak i różnorodność wyrobów zawierających nasiona szałwii hiszpańskiej. Wiele serwisów gospodarczych jak i tych traktujących o zdrowiu i stylu życia poruszyło ten temat. I choć producenci i biznesmeni prowadzą zdrową dyskusję, to już wszelkie inne portale bombardują użytkowników naciągniętymi tytułami mówiącymi o zakazie spożywania nasion chia lub całkowitym ich wycofaniu z rynku. Czy to niedoinformowanie czy raczej bulwersująca reklama, aby zainteresować ludzi bardzo przecież zdrowym i smacznym produktem? August III Sas i Wilk z Wall Street Co mają ze sobą wspólnego król Polski, bogacz z Nowego Jorku i portale ukazujące przekreślone nasiona chia? O